Wstęp do niniejszego wpisu będzie oparty na wypowiedziach Michaela Jordana i jego kolegów z drużyny zaczerpniętych ze świetnego, dostępnego na Netflixie serialu „Ostatni taniec”. Opowiada on o złotej erze zespołu Chicago Bulls, który w latach 90-tych XX wieku sześciokrotnie zdobywał mistrzostwo ligi NBA. Główną postacią tej wspaniałej koszykarskiej ekipy był Michael Jordan, jeden z najbardziej rozpoznawalnych, znanych i utrzymujących niebotycznie wysoki poziom sportowy zawodników w historii (nie tylko koszykówki). Czytaj dalej
Archiwa tagu: trening
Godziny z piłką przy nodze? To już nie wróci…

Rozmawiałem niedawno o moim zawodniku z jego rodzicem. Opiekun zwracał uwagę, że chłopiec mógłby więcej czasu spędzać z piłką, że bywa momentami trochę leniwy, że potrzebuje motywacji zewnętrznej itd.
No i podczas tej rozmowy stanęli mi przed oczami ci wszyscy zawodnicy, którzy opowiadają w wywiadach czy biografiach swoje historie, jak to całe dzieciństwo spędzali na graniu w piłkę nożną na podwórkach, ulicach, zaniedbanych boiskach. Dodatkowo twierdzą, że to właśnie gra uliczna była ich największym nauczycielem. I zapewne tak było, ale…
Czy jeśli ci sami zawodnicy urodziliby się w dzisiejszych czasach i mieliby natychmiastowy dostęp do całego świata przez telefon komórkowy, mogliby obejrzeć Netlixa, pograć w Fifę czy Fortnite, scrolować media społecznościowe, to czy ich dzieciństwo wyglądałoby identycznie? Czy spędzaliby tyle samo czasu z futbolówka na podwórku? Czy opowiadaliby historie, że mama nie mogła się ich doprosić, aby oderwali się od kopania gały i przyszli na obiad? Czy odbijaliby od ściany piłkę sami, gdy ich koledzy siedzieliby przed komputerami i korzystali z wszelakich rozrywek?
Pewności oczywiście nie mam, ale z bardzo dużym prawdopodobieństwem mogę powiedzieć, że nie. Takie rzeczy obecnie w rodzinach żyjących w dostatku (mówię o zabezpieczonych podstawowych potrzebach życiowych, a nie wielkim bogactwie) zdarzają się rzadko. Jedynie w biedniejszych krajach, regionach, miejscowościach albo dzielnicach miast są one możliwe.
Dlatego byłbym ostrożny w rozmowach na ten temat ponieważ możemy wymagać od dziecka czegoś niemożliwego. Najpierw jako rodzice stwarzamy pociechom warunki dostatku. Chcemy dla nich jak najlepiej, chuchamy, dmuchamy, a później dziwimy się, że mały człowiek z tego wszystkiego korzysta. Niestety, ale takie środowisko nie sprzyja motywacji do uprawiania sportu w realu.
Musi tutaj paść to słynne „czasy się zmieniły”. Kiedyś piłka nożna była lekarstwem na nudę, dzisiaj jest setka innych, z którymi musi konkurować. Dzieci rozwijają się w zupełnie innych warunkach. My dorośli musimy znaleźć sposoby, aby wytworzyć w nich motywację wewnętrzną oraz zewnętrzną do uprawiania sportu i wykorzystywania ich potencjału.
Ale nie łudźmy się… Dzieci nie będą spędzać takiej ilości godzin z piłką przy nodze, jak wspomniani powyżej profesjonalni zawodnicy, którzy obecnie zbliżają się do końca swoich karier. Jeśli medialne doniesienia mówią o tym, że Ozil, będący dorosłym człowiekiem, mężczyzną, doznał kontuzji pleców od godzin spędzonych przed komputerem grając w Fortnite, to… tamto już nie wróci. Fortnite, Netflix, Fifa… są ok. Byleby mieć nad tym kontrolę i nie przesadzić.
Wraz z dostatkiem przyszło nowe… Ilość musimy zastępować jakością.
Przeczytaj moje inne teksty:
O dwóch takich, którzy poszli w inną stronę
Trener przeklina! Patologia! Na pewno?
Rodzic kontra trener. Bitwa wszech czasów.
Gówniane rondo
Tytuł nie jest wymyślony przeze mnie. W tekście przedstawiam Wam pogląd Raymonda Verheijena na bardzo często stosowaną w treningach piłki nożnej na całym świecie grę „rondo”. 23 lutego 2020 roku miałem przyjemność uczestniczyć w 5-godzinnej konferencji tylko z ww. prelegentem. Dużo rzeczy powtórzyło się z poprzedniego razu więc nie będę jeszcze raz ich opisywał tylko odsyłam Was do artykułu, który wtedy napisałem Raymond Verheijen w formie – relacja z sympozjum. A teraz zapraszam dalej.
O dwóch takich, którzy poszli w inną stronę
Dzisiaj opowiem Wam dwie jakże odmienne historie pokazujące piękno, ale też i misyjność zawodu jakim jest trener. W tym tekście będziemy mówić o szkoleniowcu piłki nożnej, ale to nie ma tak naprawdę zbyt dużego znaczenia, ponieważ przytaczane opowieści są uniwersalne i mogą zdarzyć się w koszykówce, siatkówce i wielu innych dyscyplinach sportowych. Nie będzie to fikcja literacka, ale opowiem Wam to co mi się przydarzyło. Będzie to nic innego jak proza życia… mojego życia. I to niekrótka, bo spędziłem z moimi zawodnikami odpowiednio 6 i 5 lat (jeśli dobrze policzyłem 😉 ).
Trener przeklina! Patologia! Na pewno?

W weekend byliśmy na turnieju w Mrągowie. Formuła każdy z każdym 10 drużyn, kategoria U12. Gramy przedostatni mecz, wygrana daje nam bardzo duże szanse na zwycięstwo w całej imprezie.
W około 18 minucie meczu (graliśmy po 25) przegrywamy 0-1. Wołam jednego z zawodników i mówię: „teraz nie jest czas na dąsanie się, marudzenie czy pretensje. Teraz trzeba zapier….lać. Rozumiesz? ” Gracz kiwnął głową, że „tak”. Wygraliśmy to spotkanie 2-1. Cały turniej również skończyliśmy na pierwszym miejscu.
Co Wy o tym myślicie?
Rozumienie gry w piłce nożnej
Rozumienie gry, to jeden z moich ulubionych tematów w pracy trenera. Dla mnie wszystko zaczyna i kończy się na tym, czy zawodnik rozumie to, co dzieje się na boisku. Rozwijanie jego inteligencji uważam za rzeczą priorytetową, przez którą często zaniedbuję inne elementy wyszkolenia gracza. Jest to jednak zaniedbywanie świadome, ponieważ uważam, że zajęcia w klubie są od tego, żeby ćwiczyć te rzeczy, których dziecko nie jest samo w stanie doskonalić poza treningami. Żonglerka, czucie piłki, gra 1v1, to wszystko można robić samemu bądź z jedną towarzyszącą osobą. Natomiast koncept tworzenia linii podania według mnie może zostać zrealizowany tylko, gdy mamy dwie grające na przeciwko siebie drużyny. Chciałbym, aby ten artykuł był obszerną publikacją dotyczącą rozumienia gry czyli tego, czego przede wszystkim moim zdaniem brakuje zawodnikom szkolonym w Polsce.