Poziom mojej irytacji sięgnął zenitu więc muszę dać jej ujście piszą ten tekst. Temat strasznie chodliwy ponieważ pojawia się przy każdej przegranej Reprezentacji Polski w piłce nożnej lub polskiego klubu w europejskich pucharach. Szkolimy źle, a jednym z głównych czynników takiego stanu rzeczy są zbyt niskie wynagrodzenie trenerów. Według mnie to bzdura.
Pewne rzeczy uprościłem, inne może zgeneralizowałem, ale wszystko po to, aby zostać jak najlepiej zrozumianym. Chciałbym Drogi Czytelniku, abyś rozpatrywał ten artykuł jako całość, a nie „czepiał” się wyliczeń. Miłej lektury!
Na prowadzonej przeze mnie facebookowej grupie „Trenerskimi oczami” (do której cały czas serdecznie zapraszam), nie tak dawno zamieściłem ankietę. Na potrzeby tego artykułu podeprę się jej wynikami. Oto one:
1000 – 1500 zł – tyle w oczach największej ilości głosujących powinien zarabiać trener dzieci. Ja trochę się rozmarzę i przyjmę górną granicę tego przedziału.
Rozpatrzmy dwa warianty.
Wariant 1: Klub zatrudnia trenerów, którzy mają inne zajęcie główne czyli jest to ta opcja, która jest często komentowana przy okazji szkolenia dzieci i młodzieży. Trener nie może się skoncentrować na uczeniu najmłodszych gry w piłkę nożną, bo przychodzi na zajęcia zmęczony i rozkojarzony po 8 godzinach innej pracy.
Wariant 2: Sytuacja idealna. Trener pracuje tylko w klubie czyli jest wypoczęty, zmotywowany, oddany temu co robi.
W jednym i drugim wariancie przyjmujemy wcześniejsze 1500 zł na rękę jako wynagrodzenie szkoleniowca. Spójrzmy więc teraz na to z perspektywy osoby zarządzającej klubem. Trochę matematyki:
Wariant 1: Miesięczny koszt pracodawcy zatrudnienia pracownika na umowę zlecenie (1500 zł netto), który jest pracuje gdzie indziej i pobiera wynagrodzenie większe lub równe średniej krajowej – 1778 zł. Rocznie daje to 12 x 1778 zł = 21336 zł
Wariant 2: Miesięczny koszt pracodawcy zatrudnienia pracownika na umowę zlecenie (1500 zł netto), który nigdzie nie pracuje – 2413 zł. Rocznie daje to 12 x 2413 = 28956 zł
Przyjmując powszechne już w naszym kraju standardy szkolenia zakładamy, że oprócz trenera głównego przy każdej drużynie będzie asystent za połowę kwoty tego pierwszego.
Policzymy więc teraz roczne koszty trenerów dla jednej drużyny:
Wariant 1: 21336 zł (trener główny) + 10668 zł (asystent) = 32004 zł
Wariant 2: 28956 zł (trener główny) + 14478 zł (asystent) = 43434 zł
Idąc dalej przyjmijmy, że mały, grassrootsowy klub ma 5 grup treningowych:
Wariant 1: 32004 zł x 5 = 160020 zł
Wariant 2: 43434 zł x 5 = 217170 zł
Wiemy już jaki budżet płacowy musiałby zebrać prezes małego klubu, aby trenerzy zarabiali w miarę przyzwoicie. W zależności od wariantu jest to 160 lub 217 tysięcy złotych rocznie!
Gdzie szukać tych pieniędzy? Przyjrzyjmy się opłatom za zajęcia.
Przyjmujemy 10 zawodników na trenera. Grupa liczy więc 20 osób. Każdy rodzic płaci miesięcznie za możliwość uczestniczenia dziecka w zajęciach 150 zł. Prezes zbiera więc co miesiąc 3000 zł od drużyny. Przypominam, że miesięczne wynagrodzenie trenerów w jednej grupie treningowej to:
Wariant I: 1778 zł (trenerów główny) + 889 zł (asystent) = 2667 zł
Wariant 2: 2413 zł (trenerów główny) + 1207 zł (asystent) = 3620 zł
Widać więc, że w wariancie 2 prezes musi zdobyć 620 zł dodatkowych środków miesięcznie, aby opłacić trenerów. Daje to 37200 zł rocznie na 5 drużyn (5 x 3620 zł) . W wariancie 1 osoba zarządzająca teoretycznie nie musi szukać ekstra finansów, bo pozostaje w kieszeni klubu 19980 zł ze wszystkich grup treningowych (5 x 2667 zł).
Napisałem teoretycznie ponieważ koszty trenerów to tylko jedna z finansowych składowych prowadzenia klubu. Wynajem obiektów, opłacenie sędziów i opieki medycznej na meczach, nabycie sprzętu treningowego, nie wspominając już o zakupach strojów (zakładam, że finansują je rodzice) generują znaczne koszty (np. zakup 100 piłek, to 5000 – 8000 zł). Skąd na to wszystko ten biedny prezes klubu ma wziąć pieniądze?! Powiecie, że są różnego rodzaju dotacje (konkursy) i sponsorzy. Zgadza się. Sam jestem prezesem klubu i powiem Wam, że trzeba mieć naprawdę sporo znajomości, umiejętności negocjacyjnych, szczęścia i włożyć mnóstwo wysiłku, aby od prywatnych firm w 130 – tysięcznym mieście pozyskać 37000 zł. Z dotacjami też różnie bywa. W naszym przypadku ta z Urzędu Miasta wystarcza tylko na grę dziewczyn w III Lidze Mazowieckiej Kobiet więc dzieci nie dostają z niej ani złotówki (tak, to nasz wybór, chcemy rozwijać piłkę nożną kobiet).
Oczywiście jest prosty sposób, aby zdobyć więcej pieniędzy ze składek rodziców. Wystarczy przyjąć 15tkę lub 20tkę maluchów na trenera. Da to pieniądze, ale drastycznie obniży jakość szkolenia. Dlatego nie chcę się zajmować tym przypadkiem ponieważ uważam, że dziecko na nawet najbardziej podstawowym, grassrootsowym poziomie zasługuje na choćby mały fragment uwagi trenera, a to przy ww. ilości osób jest niemożliwe.
Mam nadzieję, że z powyższych wyliczeń widać wyraźnie, że wynagrodzenie w kwocie 1500 zł netto dla trenera dzieci, to temat na tę chwilę praktycznie niemożliwy do zrealizowania przez ogromną większość klubów w naszym kraju.
I teraz chcę wrócić do tego, dlaczego w ogóle zacząłem pisać ten tekst. Jeśli osoba ma główną pracę i dorabia w tym momencie jako trener 500 zł, to czy jeśli dostałaby wynagrodzenie 3 razy wyższe (a wiemy już z wyliczeń jak kolosalne jest to obciążenie dla budżetu małego klubu) zostawiłaby swoje podstawowe, lepiej opłacane zajęcie, aby skoncentrować się tylko na piłce nożnej? Pewny nie jestem, ale myślę, że 90% przypadków odpowiedź brzmiałaby – kategorycznie nie. A skoro nie, to ilość czasu, którą będzie mogła poświęcić na trenerkę nie zmieni się. Zastanawiam się więc, gdzie byłby ten skok jakościowy o którym mówią osoby narzekające na trenerskie płace? Bardziej by się chciało za pieniądze? Jeśli tak to trochę słabo, a pewnie po kilku miesiącach motywacja spadłaby do tego samego poziomu (no bo jednak 1500 zł to nie majątek).
Natomiast jeśli trener pracowałby tylko w klubie, to owszem, tutaj mógłbym zauważyć pola, gdzie mogłaby nastąpić poprawa w skutek np. poświęcenia większej ilości czasu, koncentracji na jednej rzeczy. Tyle, że za wynagrodzenie 1500 zł na rękę. Na jakimś podstawowym poziomie, przy nieco większych zarobkach żony da się z tego 3 – osobową rodzinę utrzymać. Ale czy będzie to na tyle zadowalający poziom życia, aby nie myśleć o większych pieniądzach? Nie sądzę.
Możemy zapomnieć o tym, że w najbliższej przyszłości pojawią się w Polsce środki finansowe, które pozwolą zarabiać wszystkim trenerom 1500 zł miesięcznie. Chcę powiedzieć, że problemem polskiej piłki, a dokładniej szkolenia, nie są zbyt małe pieniądze. W Hiszpanii trenerzy zarabiają bardzo podobnie do nas (byłem tam i specjalnie o to wypytywałem). Nawet w słynnej La Masi trenerzy zaczęli pracować na etatach i zarabiać w miarę godnie dopiero po porządkach Pepa Guardioli (taką historię słyszałem od Hiszpanów) czyli mniej więcej dekadę temu. Większość szkoleniowców w krajach takich jak choćby Anglia dostaje jeszcze mniej (co potwierdza choćby w tym wywiadzie dyrektor akademii Legii Warszawa). Więc dla mnie ten jakże często podnoszony argument jest mocno chybiony.
Jeśli ktoś obecnie nie pracuje na maksa, ale mówi, że jakby zarabiał więcej to wtedy by pokazał na co go stać, to mi się tutaj coś nie zgadza. Bo skoro do tej pory tak nie pracował (bo po prostu nie mógł zarobić jako trener tyle ile by sobie życzył), to skąd wie, co należy dać od siebie, żeby prezentować topowy poziom? Albo na jakiej podstawie to sobie dawkuje? Jak pobiera wynagrodzenie 500 zł to robi to i to, a jak 700 zł to dodaje coś ekstra? Jak mam zostać zauważony i wspiąć się w hierarchii tego zawodu, jak uzależniam jakość swojej w nim pracy od banknotów? Czy to nie działa tak, że świetna praca w słabych warunkach buduje nasz autorytet i powoduje, że ktoś chce nas mieć na wyższym poziomie? Wyobraźcie sobie Guardiolę, który rozpoczyna pracę trenerską z Barcą B i mówi: „jak dostanę pierwszy zespół, to wtedy wszystkim pokażę, a na razie się poobijam i przeczekam w tej trzeciej lidze”. Myślicie, że dostałyby Barcę A…?
Trenerzy to osoby dorosłe i są w pełni świadome jakie w tym środowisku można zarobić pieniądze. Oczywiście trenowanie dzieci można z premedytacją wykorzystać jako trampolinę do profesjonalnej piłki seniorskiej i godnych pieniędzy (choć też nie zawsze one tam są). Można również traktować ją jako misję i ułożyć swoje życie zawodowe tak, aby móc ją wypełniać. I właśnie tutaj widzę największą różnicę miedzy Hiszpanią a Polską. Tam zawód trenera jest prestiżowy, a piłka nożna jest bardzo ważną częścią ich życia. Dlatego wielu ludzi chce na półwyspie iberyjskim szkolić dzieci dla idei (motywacja wewnętrzna). Natomiast u nas sporo osób chciałoby zarobić (motywacja zewnętrzna), a wartości i idee to może później, jak już będzie kasa.
Na koniec zostawię Was z pytaniem… który z nich, Polak czy Hiszpan będzie mieć większą motywację do pracy i rozwoju w futbolu? Niech każdy z Was czytających odpowie sobie sam.
Jeśli widzisz wartość w tym co przed chwilą przeczytałeś podziel się nią ze znajomymi. Z wielką chęcią przeczytam Twój komentarz. Odwiedź także mój facebook i twitter, a także przeczytaj inne moje teksty:
Poradnik dla trenera – co i jak trenować?
Komunikacja – konkret czy bicie piany? 17 zbędnych odzywek
Wynikowiec czy szkoleniowiec? 4 wersje tej samej drużyny
12 różnic między hiszpańską a polską piłką nożną
1500 za grupe nie wyżyje, ale jeżeli będzie miał dwie i nie będzie pracował to już w miarę przyzwoita stawka. Dodatkowo trener może prowadzić treningi indywidualne . Uważam, że to kwestia zaangażowania i umiejętności. Zapotrzebowanie na trenerów młodzieży jest duże, jest bardzo dużo szkółek, tylko żeby wymagać więcej kasy to trzeba być dobrym.
Bardzo dobre spostrzeżenie. Bo trenerzy, wiem że zaraz mnie zjadą ale zaczynają patrzeć tylko na kase. Mam. Instruktora PZPN. B. zrobioną Wiele lat temu. Były czasy że prowadząc 2 zespoły byłem także ich sponsorem mimo iż Urząd Gminy finansował podstawowe potrzeby. Gdy w 2000 roku się polepszyło bo zostałem zatrudniony na pół etatu!!!!! Mimo zaangażowania bo już prowadziłem 1 zespół Seniorów i 3 zespoły młodzieżowe. Wytrzymałem 6 miesięcy. Jednak podczas mojej pracy od 1980 r.namawiałem moich zawodników do studiowania na AWF.zresztą robie to dotąd będąc Prezesem i Trenerem jednocześnie w Wiejskim Klubie. Mój wychowanek przejoł zespół Seniorów, przyszli następni dwaj i przejeli zespoły. Za seniorów brał 600 zł słownie sześćset.pozostali w ramach stażu, grosze. W tej chwili są dobrymi trenerami ale ja mogę im zapewnić 500 zł. max.za zespół.Mają Etaty i prowadząc swoje zespoły oraz Szkółkę 30 osób. Podejmują prace w sąsiednich klubach. I tu mam problem bo nie mogę im zabronić ale po pracy na etacie, w innym klubie i. póżniej u mnie. Czy moi zawodnicy nie ucierpią. Czy to jest etyczne? Jak z nimi rozmawiam o ich obowiązkach odpowiedż to są bardzo zmęczeni i nie mają czasu na to czy na tamto. Uważam iż pracownik, trener zadowolony z warunków pracy i płacy to połowa sukcesu. Ale też każdy trener powinien myśle dawać coś więcej od siebie to powinna być jego pasja, tak przynajmniej ja to tak traktuje.Dlatego jestem w rozterce. Czy sens jest wpajać następcom że trener to misja robienia czegoś dla innych. Bo jak widzę pieniądz rządzi światem.
Nie ma co porównywać zarobków do trenerów zagranicznych. Tam człowiek za najniższą krajowa jest w stanie godnie żyć a u nas za najniższą krajową ciężko przeżyć. Wtedy człowiek może bawić się w trenerkę, u nas większość traktuje to jako formę dorobienia.
No dobrze. zarobki są inne. Ale co z tego wynika? Czyli jeśli tam pieniądze w normalnej pracy są większe, a w piłce mniejsze, to u nas mają być większe w futbolu niż tam, bo my mniej zarabiamy w głównej pracy?
Zawsze byłem zdania, że szkolenie będzie dużo lepsze jeżeli Trener to będzie pełnoetatowy pracownik klubu czy akademii. Niemniej jednak nie mówcie, że Trenerzy w Polsce są be, tylko dlatego, że nie chcą poświęcać się idei kosztem rodziny Za opisane 1500 zł to w dużym mieście nawet mieszkania nie wynajmie! Dopóki Trener w Polsce nie będzie mógł w miarę normalnie przeżyć za swoją wpłatę to nie będą rezygnować z pracy na etacie. Drugą kwestią według mnie jest fakt, iż nikt nie sprawdza i nie kontroluje ich pracy, w większości przypadków. W dużych akademiach klubów ekstraklasowych może są takie osoby. Jednak w zdecydowanej większości nie ma osób, w klubach czy akademiach, które są specjalistami w szkoleniu dzieci i młodzieży. Nikt takiemu trenerowi nie podpowie “słuchaj musisz w inny sposób zorganizować to ćwiczenie, ponieważ dzieciaki mają za małą intensywność”. Na kursie dużo się nie nauczysz potrzeba praktycznego wsparcia od osób z doświadczeniem
W żadnym wypadku nie chcę przekonywać, że czarne jest białe, ale trochę mi się te cyfry nie zgadzają. Z jednej strony 150 zł/mc/dziecko to w większości miast i miasteczek cena zaporowa dla rodziców, ale jeszcze bardziej nie zgadzają się wyliczenia kosztów, bo sa przyjęte, że jeden trener ma jedną grupę, a to jest zwyczajnie nielogiczne i przede wszystkim nieekonomiczne. Zakładając, że to praca dodatkowa (po 8 godzinach na etacie), to jednak prowadzenie min. dwóch grup nie powinno być większym problemem. Np. 3 x tydzień po dwie grupy czyli 3-3,5h dziennie. To daje tygodniowo 10-11 godzin, miesięcznie 40-45 godzin. Ilościowo odpowiada to TYGODNIOWEMU wymiarowi etatu, czyli 1500 zł za 40-45 godzin, to jak 6000 na etacie. Mało? Druga sprawa – jak się słyszy 1500 to rzeczywiście brzmi skromnie, ale jeżeli to zajęcie dodatkowe, to zastanówmy się kto tego zajęcia się podejmuje. Menadżer z korporacji, handlowiec, specjalista informatyki zarabiający na etacie 10000+? Nie, to osoba, która zarabia dużo mniej np. 2000, 3000, 4000 a niechby i 5000. No to sorry, ale 1500 zł dla takiej osoby to +50,40 a jeśli nawet tylko +30% więcej do domowego budżetu – naprawdę mało motywujące?
Idealna, wręcz utopijna sytuacja systemowa? Szkoły przestają zatrudniać “wuefistów”. Kluby zatrudniają specjalistów trenerów na pełne etaty. Popołudniami trenerzy pracują w swoim klubach, a do południa, szkoły ich “wynajmują” (mają środki bo nie zatrudniają wuefistów) do prowadzenia w-f w szkołach. Dzięki temu klub też pozyska od szkół część finansowania wynagrodzeń trenerów. Najważniejsze w tym, że to nie tylko chodzi o kluby / trenerów piłki nożnej, ale wszystkich dyscyplin. Niech szkoły “biją” się o najlepszych trenerów z okolicy, niech zatrudniają różnych specjalistów z różnych dyscyplin… a ci specjaliści będą lepszymi dlatego, że będą to trenerzy klubowi, z pewnym etatem w klubie, a dorabiać będą w szkole.
Szanowny Panie …
ta składka 150 zł i zamykanie małych klubów jak twoich rodziców / podopiecznych nie stać, to jest właśnie to o co cały czas walczą kluby z tzw. elity. Wszystkie małe kluby zamknąć w pizdu, żeby więcej $ z gminy przeznaczać na ekstraklase, a oni zamiast na trenerów to zakupią sobie nowe auta albo podwyżki w zarządach spółek.
Juz widzę jak moi rodzice i moje dzieci z domu dziecka płacą co miesiąc 150 zł.
Problemem nie jest to, że w gminach nie ma pieniędzy, tylko jak są wydatkowane.
Skoro Pogoń Sz. będąca prywatną spółką dostaje rocznie +4mln złotych a pozostali od 20 do 160 tys. złotych to coś jest nie tak. Takie kluby jak Pogoń powinny mieć swoich sponsorów i od gminy nie brać ani złotówki.
A się okazuje że nie dość, że mają największe dofinansowania w całym mieście to jeszcze jedne z większych składek w gminie.
Uważam, że każdy klub piłkarski – i nie tylko – który ubiega się o dofinansowanie z UM czy Gminy powinien wiedzieć, że: dostaniesz $, ale nie masz prawa pobierać od dzieci i ich rodziców jakichkolwiek składek (no chyba, że są rodzice którzy sami z siebie chcą coś podarować dla klubu ale to inna bajka).
Zniknąłby całkowicie temat składek, dotacji, podbierania zawodników w wieku 10 – 12 lat.
Takie moje zdanie
Pozdrawiam
Idąc tropem PASJI.
Dobry lekarz – niech nie zarabia 10000 zł , leczenie ma być jego pasją ! Dobry nauczyciel – niech nie zarabia w ogóle (temu jest najbliżej do naszej profesji) – to ma być jego pasja itd.
Dobry trener (obojętnie czy dzieci , młodzieży czy dorosłych), szkolący się , uczestniczący w kursach , zaangażowany , kompetentny MA ZARABIAĆ i koniec kropka.
Opłacanie go ma dawać możliwość opłacającemu weryfikowania jego pracy , zaangażowania i kompetencji !!!
Skąd kasa ?
PZPN potrafi od trenera biedaka zażądać od 1000 zł w górę za kursy trenerskie.
Nie byłoby w tym nic złego gdyby trener wiedział że może potraktować jak inwestycję w siebie.
To samo BOGATE PZPN umywa ręce w partycypowaniu w kosztach . Małe kluby i klubiki coś mogą o tym powiedzieć. Jednym słowem radź sobie sam.
Prowadząc grupy dziecięce nie tykam żadnych pieniędzy , tak robię to z pasji , uwielbiam to. Nie tykam pieniędzy bo propozycja 400 zł uwłacza mojej godności.
Jak długo będę to robić nie wiem. Pewnie gdy się zmęczę dosłownie i w przenośni .
Podsumowując . Spauperyzowana brać trenerska niskiego szczebla nigdy nie będzie wychowywać przyszłych gwiazd światowego formatu . To będzie zawsze namiastka i zawsze druga liga.
Ze słabej mąki ….. Mąką nie jest tylko narybek , infrastruktura ale także piekarz-trener.
Ja już zrezygnowałem po 10 latach pracy na różnych szczeblach. Pracowałem z kobietami (1liga), z chłopcami u6, u8, u10, u17. Jak wiadomo praca trenera w takich stawkach to praca dla pasjonatów, bo inaczej tego nazwać nie można. Ktoś wyżej wyliczał czas poświęcony na treningi, tak naprawdę to bez znaczenia. Bo trener musi przyjść 30min przed treningiem i 30 minut po zakończeniu. Więc liczenie tego czasu jest nie trafione. Druga sprawa, skoro klub bierze np. Tak jak u mnie 120zł opłaty członkowskiej x 15 zawodników to daje nam 1800 zł. Trener powinien z tego mieć przynajmniej 70 procent. Każdy by był zadowolony. A okazuje się że często dostajemy z tej sumu 30-40 procent. A u mnie w mieście słyszałem że prowadzą treningi 3x w tygodniu za 350 zł. Mając rodzine i dzieci stwierdziłem że za te 600-700zl to wolę spędzić bezcenny czas z dorastającymi dźiećmi. A tą pracę zostawię studentom:)