Błędy debiutanta

2013-08-11_234808

Zapis mojego tętna podczas Orlen Warsaw Marathon

Trochę to trwało, ale nadeszła wreszcie pora aby rozliczyć się z błędami przeszłości popełnionymi podczas pierwszego maratonu w moim życiu. Potrzebuję to zrobić, żeby wyciągnąć wnioski, zrozumieć lepiej moje potknięcia i czegoś przez to się nauczyć. Przypominając, chcąc przebiec Orlen Marathon w okolicach 2:55, sił wystarczyło na około 3.11. Powyżej znajduje się zapis mojego tętna. Poniżej wypunktuję błędy, które moim zdaniem były kluczowe w niezrealizowaniu mojego celu.

  1. Zbyt ambitnie postawiony cel. Gdy zacząłem przygotowania założyłem sobie przebiegnięcie maratonu poniżej 3 godzin. Podczas treningów czułem się bardzo dobrze, dlatego wmówiłem sobie, że mogę pobiec 2:55. Czas z półmaratonu 1:29 nie potwierdzał mojego optymizmu, jednak nie zwracałem na to uwagi. Dla biegacza amatora złamanie 180 minut w pierwszym maratonie w życiu, to spore osiągnięcie. Ja chciałem więcej. Oczywiście w ambicji nie ma nic złego, ale przy takim „cierpieniu” jakim jest dystans 42 km 195 m dla stawiających pierwsze kroki w biegach długodystansowych, radzę zachować sporo pokory.
  2. Kontuzja. Wszyscy wiemy, że zima w tym roku była wyjątkowo niełaskawa dla biegaczy. Nie oszczędziła także mnie i moje przygotowania przypadły na solidne mrozy i głębokie śniegi. Często wychodziłem na bieżnie z łopatą i odgarniałem biały puch w ramach rozgrzewki. Niestety od biegania wkoło doznałem przeciążenia prawej stopy i musiałem na 3 tygodnie zrezygnować z treningów, gdyż miałem problemy z normalnych chodzeniem. Przepadło około 15tu bardzo ważnych treningów(300km).
  3. Zbyt krótkie przygotowania w stosunku do postawionego sobie celu. Wydawało mi się, że plan treningowy mam odpowiednio dobrany ponieważ robiłem tygodniowo w granicach 90-100 km. Problem w tym, że taki kilometraż biegałem przez 1,5 miesiąca. Wcześniej przydarzyła się opisywana powyżej kontuzja, a przed nią biegałem przez miesiąc 70km/tydzień. W sumie wyszło około 1000 km. To były całe moje przygotowania. Trochę za mało.
  4. Błędy na starcie i podczas pierwszych kilometrów. Przed samym startem pobiegłem do toalety. Wyliczyłem, że gdy wrócę będę miał jeszcze 3-4 minuty, żeby się ustawić w odpowiednim miejscu i grupie czasowej. Po kilku dniach przeglądając wyniki, policzyłem sobie, że zacząłem bieg wśród osób, które ukończyły go w 3:30, choć jak wół stała tabliczka 3:00. Na własnej skórze doświadczyłem tego o czym czytałem na forach internetowych. Ludzie strasznie pchają się do przodu mimo, że zamierzają biec dużo wolniej. Zanim wystartowałem straciłem około 1-2 minut. To sprawiło, że stałem się niecierpliwy. Gdy ruszyliśmy zorientowałem się, że przede mną jest jeszcze „morze” biegaczy i zacząłem wyprzedzać. Szarpałem tempo, biegłem po chodnikach, kombinowałem, chciałem od razu nadrobić „zgubiony” czas. Również naczytałem się o tym w internecie i mówiłem sobie, żeby tak nie postępować. Jednak emocje startowe zrobiły swoje.
  5. Nieumiejętność zwolnienia. Do połowy dystansu biegło mi się znakomicie. Tętno w normie, połówka w około 1:28(życiówka 🙂 ). W okolicach 25 km zacząłem odczuwać lekkie zmęczenie w nogach, tak jakby lekki ból-mrowienie. Wtedy zdałem sobie sprawę, że za kilka kilometrów nie będzie dobrze. Myślę, że trochę podłamało mnie to psychicznie, wdarły się czarne myśli do mojej głowy. Mimo tego nie zwolniłem. Wydaje mi się, że gdybym wtedy zmniejszył tempo o 20s/km i przebiegł nim 5-10 km, miałbym stratę od 100 do 200 sekund. Pozwoliłoby mi to „poukładać” głowę, przywrócić pozytywne myślenie i nastawić się psychicznie na końcowe kilometry. Jednak tak się nie stało i „ściana” doprowadziła do 16 minutowej straty(5 razy przechodziłem do marszu) w drugiej połowie dystansu. Nie opłacało się.
  6. Rywalizowanie z innymi. O tym też doskonale wiedziałem. Tak jak napisałem wyżej, ludzie różnie się ustawiają na starcie więc na samej trasie ciężko jest określić, kto biegnie na jaki wynik. Dlatego nie można zwracać uwagi na innych tylko kontrolować siebie. Niestety były takie momenty, że biegłem zbyt szybko mimo wspomnianego, odczuwanego zmęczenia. Po prostu „porwała” mnie grupa, a ja niemądry, się jej poddałem, bo obudziła się we mnie rywalizacja. To mnie też ładnie dobiło.
  7. Brak sprawdzenia się na krótszym dystansie podczas zawodów. Myślę, że to bardzo by mi pomogło. 2-3 tygodnie przed startem, udział w półmaratonie pozwoliłby mi zweryfikować moją formę, zobaczyć ile dały mi przygotowania i czy założony przeze mnie cel będzie możliwy do osiągnięcia. Niestety nigdzie nie wystartowałem i gdzieś z tyłu głowy czaiła się myśl- „czy aby na pewno jestem dobrze przygotowany? Czy wytrzymam? W końcu nigdy jeszcze tyle nie przebiegłem.”.
  8. Rozgrzewka. Tutaj nie jestem przekonany czy zrobiłem źle. Wiem, że przygotowanie do wysiłku przed maratonem powinno być w miarę krótkie, żeby zachować jak najwięcej energii na dystans. Przebieżki, droga do toalety itd. dały w sumie prawie 4km. Odczucia moje były takie, że mój organizm był dobrze rozgrzany i pobudzony, ale być może straciłem za dużo sił.

O wielu powyższych rzeczach czytałem przed startem jednak musiałem doświadczyć ich na własnej skórze, żeby zrozumieć czym one są. Nic nie zastąpi popełnionego błędu, oczywiście pod warunkiem, że zdajemy sobie z jego popełnienia sprawę , a następnie wyciągamy z niego wnioski. Ja tym tekstem właśnie to robię. Jeśli więc w swoim pierwszym starcie w maratonie nie osiągniecie/osiągnęliście celu jaki sobie założyliście, nie przejmujcie się. Macie wspaniałą szansę na poprawienie się i osiągnięcie zakładanego wyniku z dużo większą satysfakcją. Bardzo ważne w życiu jest żeby nie popełniać wiele razy tego samego błędu. Tego Wam serdecznie życzę w bieganiu.

PS Z chęcią poczytam Wasze doświadczenia lub spostrzeżenia dotyczące tego co napisałem. Chętnie przemyślę też wszelki rady, które napiszecie w komentarzach. Komentujcie!

Get Free Email Updates!

Zapisz się teraz i otrzymuj wiadomość mailową, gdy dodam nowy artykuł!

I will never give away, trade or sell your email address. You can unsubscribe at any time.

Podziel się z innymi

2 myśli w temacie “Błędy debiutanta

  1. Pingback: Po Półmaratonie Dwóch Mostów | Trenera okiem

  2. Pingback: Maraton Warszawski- moja druga szansa | Trenera okiem

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *