Projekt „Trener”

pexels-photo-416405.jpeg

Krytycznie podchodzę do systemu oświaty w naszym kraju. Sam przeszedłem go od początku do końca (studia dzienne + podyplomowe), ale w trakcie tej drogi wielokrotnie narzekałem na to czego się uczę i jaką to będzie dla mnie miało wartość w przyszłości. Dopiero z perspektywy czasu zaczynam doceniać to, co nabyłem podczas mojej edukacji (co jednak nadal nie zmienia mojego stosunku do nauczania w szkołach), gdyż pomaga mi to w byciu lepszym trenerem.

Na pierwszy rzut oka zawód trener, to nic specjalnie trudnego i wymagającego. Wystarczy mieć trochę pojęcia o piłce nożnej, być niekaranym, mieć ukończone 18 lat. Po „uwolnieniu’ tego zawodu, to ww. elementy są wystarczające do tego, aby zacząć pracę np. z dziećmi. Do prowadzenia drużyny w rozgrywkach PZPNu potrzebna jest już licencja UEFA. Jej zdobycie wymaga pójścia na kurs, co wiąże się tak naprawdę tylko z  poświeceniem czasu i pewnej kwoty pieniędzy. Praktycznie nie zdarza się, żeby osoba biorąca udział w kursie trenerskim nie ukończyła go.
Oczywiście tak jak w każdym zawodzie, tak i tutaj poziom szkoleniowców jest bardzo zróżnicowany. Wymienione wyżej elementy to minimum, jednak aby być trenerem przez duże T, trzeba poświęcić dużo czasu na swój własny rozwój, a także czerpać mocno z zasobów, które dostaliśmy podczas naszej szkolnej edukacji. Cóż to za zasoby?

Język polski – maile i smsy do rodziców, karty ocen zawodników, blog „Trenera okiem”, prezentacje, rozmowy, posty w grupach na portalach społecznościowych. Umiejętność poprawnego i logicznego budowania zdań, zasady ortografii i interpunkcji, stylistyka, rozumienie czytanego tekstu – wszystko to ciągle przewija się w mojej pracy. Wybory ż czy rz, ó czy u, h czy ch nigdy nie stanowiły dla mnie większych problemów. Gorzej, choć nie jakoś dramatycznie, było z wielkimi i małymi literami, a także przecinkami. Oczywiście od zrobienia błędu ortograficznego świat się nie zawali, ale ja spaliłbym się ze wstydu, gdybym taką gafę popełnił np. w mailu do rodziców moich zawodników czy w piśmie do Prezydenta Miasta Płocka. Natomiast niezrozumienie czytanych słów może nieść za sobą dużo poważniejsze konsekwencje. Mimo że zawsze ciągnęło mnie do przedmiotów ścisłych jestem wdzięczny za to, że nie zaniedbałem zdolności humanistycznych, z których korzystam każdego dnia będąc trenerem.

Matematyka – skłamałbym jeśli powiedziałbym, że cyfry czy liczby mnie fascynowały. Natomiast lubiłem je i nie miałem do nich awersji. Radziłem sobie z nimi zawsze przyzwoicie, szybko łapiąc nowy materiał bez długiego ślęczenia nad książkami. Zastanawiacie się pewnie teraz gdzie w zawodzie trenera występuje matematyka. Często używamy procentów, aby określić choćby posiadanie piłki, frekwencję zawodników na zajęciach czy skuteczność podań. Dużo pracy z liczbami mają analitycy, którzy coraz częściej pojawiają się w polskich klubach. Grupowanie i analizowanie danych, wyciąganie z nich wniosków – we wszystkim algebra macza swoje palce. Matematyka rozwinęła także moje zdolności dostrzegania figur geometrycznych i wykorzystywania ich. Trójkąty i romby, kwadraty, prostokąty, równoległe, prostopadłe, przekątne, kąty – z tego wszystkiego korzystam czy to nauczając zaleceń techniczno – taktycznych czy tworząc pola gier na zajęcia.

Język obcy(angielski) – języki obce nigdy nie były moją mocną stroną. Do tej pory mam problemy z zapamiętywaniem nowych słów, bardzo szybko wylatują mi z głowy. Można powiedzieć, że gramatykę angielską przerobiłem w swoim życiu 3 razy (szkoła podstawowa, liceum ogólnokształcące i studia). Byłem dobry w wypełnianiu luk w ćwiczeniach i testach pisemnych. Natomiast w komunikowaniu się wychodziły wszystkie moje słabości. Do niedawna miałem ogromne problemy z mówieniem. Przejmowałem się błędami, zamiast konwersować, układałem sobie w głowie konstrukcje zdań i zastanawiałem się czy użyję odpowiedniego czasu. Sporo zmieniły moje wyjazdy do Hiszpanii, gdzie zobaczyłem, że katalońscy trenerzy (którzy notabene jeżdżą po wielu zakątkach świata) zwracają przede wszystkim uwagę na to, żeby być zrozumianym. Z jednej strony uśmiechałem się pod nosem słysząc niektóre konstrukcje zdań, z drugiej zazdrościłem płynności wypowiadania się bez patrzenia się na poprawność gramatyczną.
Szkoła, ucząc mnie lepiej lub gorzej, dała mi więc teorię na przyzwoitym poziomie. Wprowadzając ją w praktykę doszedłem do momentu, w którym nie mam obaw o moją komunikację za granicą, bo wiem, że sobie spokojnie poradzę.

Informatyka – jakże nudne było pisanie i formatowanie dokumentów w Wordzie. Nie widziałem sensu również w rozwiązywaniu skomplikowanych zadań, tworzeniu formuł, tabeli przestawnych, wykresów z użyciem Excela. Animacja niestandardowa w Powerpoincie, przejścia slajdów – zastanawiałem się komu to jest potrzebne.
Obecnie jako prezes klubu tworzę i wysyłam dużo dokumentów. Pismo do urzędu miasta czy konspekt treningowy tworzę w Wordzie. Arkusz frekwencji, plany treningowe z wykresami buduję w Excelu. Prezentacji na warsztaty z zawodnikami, spotkania trenerskie, ryciny do gier – to zasługa Powerpointa. Dzięki szkole robię to płynnie, a jeśli nawet czegoś nie wiem, to szybko znajduję rozwiązanie. Z obecnej perspektywy wszystko nabrało sensu.

Oczywiście można byłoby znaleźć więcej odniesień, ale chciałem skoncentrować się na tych najbardziej dla mnie podstawowych, omijając wiedzę „specjalistyczną”, którą dostałem podczas studiów na Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie.

Na projekt „Trener” składają się więc nie tylko elementy związane wyłącznie z futbolem. Trener piłki nożnej według mnie powinien być erudytą biegłym w mowie i piśmie. Aby poszerzać horyzonty i zdobywać nową wiedzę nieodzowny będzie mu język obcy (najbardziej uniwersalnym jest angielski). Większość pracy szkoleniowca odbywa się dzisiaj w świecie wirtualnym. Oprócz ww. podstawowych programów, dochodzą aplikacje do analizy i montowania wideo, narzędzia statystyczne, praca w chmurach, komunikowanie się w grupach na portalach społecznościowych i wiele innych. Nigdy nie przypuszczałem, że tak wiele rzeczy, które dostałem w procesie edukacji szkolnej przyda mi się w byciu trenerem. W tamtych momentach uważałem je za niepotrzebne, zbędne, dopiero dzisiejsza perspektywa daje mi pełny obraz i świadomość jak ważne one są. Bez nich mój projekt „Trener” byłby uboższy, na dużo niższym poziomie.

Dziękuję wszystkim moim nauczycielom, którzy wymagali, „cisnęli”, przekazywali wiedzę. Dzięki Wam moi zawodnicy mają lepszego trenera.

 

Get Free Email Updates!

Zapisz się teraz i otrzymuj wiadomość mailową, gdy dodam nowy artykuł!

I will never give away, trade or sell your email address. You can unsubscribe at any time.

Podziel się z innymi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *