Tytuł nie jest wymyślony przeze mnie. W tekście przedstawiam Wam pogląd Raymonda Verheijena na bardzo często stosowaną w treningach piłki nożnej na całym świecie grę „rondo”. 23 lutego 2020 roku miałem przyjemność uczestniczyć w 5-godzinnej konferencji tylko z ww. prelegentem. Dużo rzeczy powtórzyło się z poprzedniego razu więc nie będę jeszcze raz ich opisywał tylko odsyłam Was do artykułu, który wtedy napisałem Raymond Verheijen w formie – relacja z sympozjum. A teraz zapraszam dalej.
Przechodząc do kwestii ronda czyli gry, której celem jest utrzymanie piłki (pisząc w dużym uproszczeniu), bez ustalonego kierunku, Raymond w swoim wystąpieniu klarownie oddzielił to co jest piłką nożną od tego czym nią nie jest. Trudno cokolwiek zarzucić jego wystąpieniu ponieważ opierał je na faktach, a nie opiniach (które jak wiemy są zawsze subiektywne i często mają mało wspólnego z rzeczywistością) . Wywnioskowałem z tego, że w swojej pracy holenderski trener nie używa gier na utrzymanie piłki ponieważ nie zawierają one takich elementów jak np. bramki czy występują w nich np. jokerzy (zawodnicy neutralni), których nie uświadczymy podczas normalnej rywalizacji z przeciwnikiem.
Poniżej przedstawiam zestawienie „piłki nożnej” z „rondem”, które czarno na biały wyjaśnia dlaczego Raymond Verheijen nazawał rondo shit’em.
Piłka nożna | Rondo shit |
Podanie jest narzędziem, którego zawodnicy używają, aby osiągnąć cel | Podanie jest celem |
Gramy z punktu A do punktu B, czyli od swojej bramki do bramki przeciwnika | Gramy A->B->C->A->C->B->A itd. |
Zawodnicy powinni ustawiać się w pozycjach otwartych do gry | Zawodnicy nie ustawiają się w pozycjach otwartych, bo nie muszą |
Zawodnicy powinni obserwować pole dookoła siebie | Zawodnicy nie muszą obserwować pola dookoła siebie, bo nie muszą |
Odbierający piłkę mogą atakować z każdej strony | Odbierający piłkę są zawsze przed jej posiadaczem |
Bramka jest odniesieniem dla obrońców. Wiedzą czego bronią | W obronie zawodnicy nie mają punktu odniesienia. Nie wiedzą czego bronią |
Nie ma zawodników neutralnych | Często są zawodnicy neutralni |
*trzy ostatnie pozycje tabeli dopisałem od siebie.
Patrząc na powyższe zestawienie rzeczywiście można dojść do wniosku, że zamiast „tracić” czas na rondo, można zastąpić je innego rodzaju ćwiczeniem, które będzie w pełni odzwierciedlało grę w piłkę nożną. Takie są fakty i ciężko z nimi dyskutować.
Gry na utrzymanie stosuję bardzo często (w każdym treningu jedno ćwiczenie) jednak mają one kierunek gry (A->B). Uzyskuję to poprzez ustawienie zawodników neutralnych na końcach pola. Przeniesienie piłki od jednego do drugiego daje drużynie punkt.
Innym sposobem ustalenia kierunku gry są strefy gol/punktowe, do których trzeba wprowadzić piłkę, aby zapunktować.
Jeśli natomiast chodzi o ronda (gra bez kierunku) stosuję tak naprawdę 3 gry.
Gra nr 1.
Z reguły 4v2 lub 5v2. Traktuję ją jako rozgrzewkę, dobrą zabawę (czy jest zawodnik, który nie lubi ronda… 🙂 ) oraz przyzwyczajenie się do warunków panujących boisku, a także do piłki (nie podam Wam źródła, ale prowadzono badania, które dowiodły, że zawodnik potrzebuje kilkudziesięciu kontaktów z futbolówką, aby wejść na swój optymalny poziom). Aplikują ją swoim graczom 1-2 razy w tygodniu po 10 minut.
Gra nr 2.
4v3+1J lub 4v3 +2J. Odbierających w środku zmieniam co jakiś czas lub gdy po przejęciu piłki wykonają x razy ustalone zadanie. Tej gry nie stosuję regularnie, średnio będzie to pewnie 1 raz w miesiącu, 20 minut. Zazwyczaj pracuję w niej nad tworzeniem linii podania albo wsparciem awaryjnym (wszystko zależy od ustalonych zasad).
Gra nr 3.
443. Drużyna utrzymującą piłkę znajduje się na zewnątrz. Po przejęciu gra toczy się bez zatrzymania, a zespół, który stracił piłkę odbiera w środku. Moja ulubiona, ukochana, fantastyczna gra, w której jestem w stanie pracować nad bardzo dużo ilością konceptów. Choć muszę przyznać, że często ustalam w niej kierunek gry (przeniesienie piłki z jednej strony na drugą), ale zdarza się też nam grać bez niego. Raz w tygodniu wykorzystuję ją obligatoryjnie! (oczywiście w kategorii wiekowej, która jest w stanie ją ogarnąć).
Prawdopodobnie znalazłbym jeszcze inne przykłady gier, które stosuję, ale są to na tyle sporadyczne przypadki, że nie będę ich tutaj przytaczać.
Czy po wykładzie Raymonda zamierzam z tych gier zrezygnować? Mimo że jestem podobnie jak holenderski trener zwolennikiem nie odchodzenia za bardzo od warunków meczowych, to absolutnie nie. Zostają one ze mną i dalej będę stosować je w moim warsztacie.
Konstrukcja samego ćwiczenia jest ważna, jednak są jeszcze inne składowe (wiedza trenera o nauczanym koncepcie oraz jego wprawne oko do wyłapywania określonych zachowań i sytuacji, sposób nauczania elementów, komunikacja z zawodnikami itp.), które wpływają na efektywność procesu szkoleniowego. Do tego w każdym treningu stosuję 2 gry (40 minut), które odpowiadałyby filozofii Verheijena dlatego nie jestem w stanie stwierdzić (a zbadać też będzie to trudno) czy stosując tylko gry w 100% odwzorowujące mecz piłki nożnej moi zawodnicy rozumieliby grę lepiej czy przyswajali szybciej nauczane koncepty. A taki był główny argument trenera z Holandii („po co robić coś, co piłką nożną nie jest…”).
A jakie jest Twoje zdanie na ten temat? Zostaw je poniżej w komentarzu. Może uruchomisz ciekawą dyskusję.
PS Jak zwykle warsztaty z Raymondem Verheijenem stały na bardzo wysokim poziomie:
- mimo że nie potrzebowałem, to świetne tłumaczenie Piotrka, który nie dość, że wywodzi się ze środowiska piłkarskiego, to jeszcze brał udział w kilkudniowych szkoleniach Raymonda. To powodowało, że przekaz był bardzo dobry. Kiepskie tłumaczenie osobie, która dobrze zna język może przeszkadzać. Tak się dzieje na wielu konferencjach.
- żelazne zasady Raymonda. Żadnych spóźnień, telefonów, rozmów itd. Nie chcesz słuchać? Ok. Do widzenia.
Przeczytaj również inne moje teksty:
Raymond Verheijen „nokautuje” kurs wyrównawczy UEFA A
Trener przeklina! Patologia! Na pewno?
O dwóch takich, którzy poszli w inną stronę